Nadzieja matką głupich.
Justin's POV
Zastanawiacie się czasem dlaczego jeszcze macie nadzieję? Takie małe uczucie w waszym sercu, które zajmuje miejsce pustki. Daje nadzieję na lepsze jutro. Pomaga się pozbierać. Nadzieja matką głupich powiadają. Czasem się zastanawiam.. Po co jeszcze wierzę?
Cisza, pustka. Nie tylko w sali, ale w moim umyśle. Ciągłe urywki z poprzedniego dnia. Czekałem. Krzyczałem. Ale to wszystko na nic. Przecież ta zwykła dziewczyna nic dla mnie nie znaczyła. Nie znałem jej.. Myślałem, że choć trochę bardziej ją poznałem, ale strasznie się pomyliłem. Jak mogłem ją znać? Nie wiedziałem w jak wielkim gównie jest, i do jak wielkiego sama mnie wpakowała. To nie podobne do mnie, używać takich słów. Nie jestem teraz sobą. Unikam połączeń od mojej mamy... Nigdy tego nie robiłem. Nie mam ochoty tłumaczyć się co robię. Pomimo, że to wszystko przez nią, czuję, że gdyby to było dla niej obojętne nie ratowałaby mnie. Zrobiłem to samo.. Poza tym.. Przecież wydawała się strasznie groźna.. Na pozór, taką miała pracę. Wtedy widziałem w niej zagubioną, przerażoną dziewczynę.. Nie wiem co czuła.. Wyniosłem ją jak najszybciej i zadzwoniłem po karetkę, policję, straż.. Wybrałem wszystkie, dosłownie numery alarmowe. Ręce mi się trzęsły. Panikowałem! Nie wiedziałem co robić! Nogi ciągle się pode mną uginają na wspomnienie tamtej nocy. Mam ochotę sam stanąć w tych wszystkich płomieniach, tylko po to, żeby ona nie musiała tego przeżywać. Pomimo, że tyle rzeczy przez nią właśnie w moim życiu się stało. Wcale nie dobrych... Pomimo także, że nic do niej nie czułem. Właśnie to sobie wmawiałem.
Pusty korytarz, cichy szloch, przeobraża się w strasznie głośny, rozpaczliwy, przerażony. Donośny głos lekarza. Co mam zrobić? Jennifer Stone zmarła około 10 minut temu. Bębniło mi w głowie.
-Co ja teraz zrobię?- smutna twarz dorosłej kobiety odwróciła się w moją stronę. Zapłakane oczy, mokre policzki, śpiochy w oczach. Wory pod oczami, od nieprzespanych nocy. Może nawet tygodnia..
Straciłem całkowicie poczucie czasu. Nie byłem w ogóle głodny. Nerwy zżerały mnie od środka. Dlaczego?! Nie chcę kochać.. Chcę, ale nie ją. Zawsze myślałem, że zasługuję na kobietę, która będzie tak dobra jak ja. Nie na imprezowiczkę, maczająca palce w brudnych sprawach..
-Nie wiem. -Przeczesałem wolno ręką włosy.-Bardzo pani współczuję, ale nie potrafię nic teraz powiedzieć. Ja.. - zasychało mi w gardle z każdym kolejnym słowem. Gula w moim gardle rosła i rosła. -Nie umiem, nie wiem.. Och.. -Podparłem ręką głowę, a ręce ułożyłem na kolanach.
-Co teraz będzie.. -Powiedziałam wybuchając głośniejszym szlochem.-Najpierw mąż, a potem córka? Co jest ze mną nie tak?! Chcę być tylko szczęśliwa! Kurwa szczęśliwa!-łkała najgłośniej jak potrafiła. Musiała wyrzucić te wszystkie emocje z siebie. Chyba nawet ją rozumiałem.
W pewnym momencie po prostu podszedłem do niej i przytuliłem ją z całej mojej siły. Płakała w moje ramię, ale czułem, że jest jej lepiej. Ma w kimś oparcie.. Dałem jej trochę troski. Sam czułem sie lepiej, że w jakikolwiek sposób mogłem jej pomóc. Czułem, że dobrze, że tu jestem.
-Zapraszam państwa do sali. Ostatni raz można obejrzeć dziewczynę. -Zza ściany wyłonił się ten sam lekarz, który poinformował nas o tragedii. Mam ją teraz zobaczyć? Jej mama ma ją w takim stanie oglądać? TERAZ? Czy on jest dobrze myślącym facetem? Ale w sumie, to ostatnia szansa. Ona musiała z tego skorzystać.
-Da pani radę? -Spytałem krótko, patrząc na jej twarz.
-Nie wiem, chcę ją zobaczyć. -Powiedziała stanowczo, ale w jej głosie można było wyczuć strasznie dużo strachu. Weszliśmy do sali, a mama Jennifer po prostu wyrwała się z moich ramion i upadła na kolana przed łóżkiem dziewczyny.
-Boże! Moja córeczka!-Krzyczała, wyrywała mi się, gdy próbowałem ją podnieść, doprowadzić do pożądku. -Zostawcie mnie! Ona tu jest! Musi do mnie wrócić!-Objęła jej kruchą twarz, ucałowała czoło, i mocno się przytuliła.-Dlaczego Cię nie ma!? Co się stało?! Dlaczego teraz tu leżysz? Wiem do cholery, że żyjesz Jennifer! To tylko żart!
-Będzie potrzebny psycholog. -Szepnął do mnie lekarz, odciągając od ciała mamę Jen i uspakajając ją.
Kto się do cholery tak wydziera jakby go ze skóry obierali? Jezu, nic nie widzę. Straciłam wzrok? Ale mi zimno. Boże, coś mi się stało a ja tylko narzekam. Co to jest w ogóle jakiś żart? Co ja robię? Widzę ciemność. Co do jasnej kurwy? Staram się poruszyć, ale jakby żaden mój nerw nie działa. Słyszę tylko krzyki, szepty, najmniejszy szelest. Czuję silny zapach, mocnych kobiecych perfum i szpitala. Taki typowy, rozpoznawalny, szpitalny zapach. Chcę się poruszyć, ale nie mogę. Słyszę, czuję zapachy ale nie widzę.. Nie czuję niczyjego dotyku. Chcę się wreszcie obudzić z tego gówna! Co to jest? Znów przedawkowałam? Nie możliwe. Pomocy!
Mamę Jennifer wyprowadzili do innej sali. Prawdopodobniej poszli i umówili ją od razu na rozmowę z psychologiem ze szpitala. Chciałbym jej pomóc, ale i sam móc się pożegnać z Jennifer.
Usiadłem na przeciwko jej łóżka szpitalnego. Pojedyncza łza znów pozwoliła mi się wyrwać z oka. Jakoś specjalnie mocno jej nie trzymałem... Patrzyłem na jej kruche ciałko. Włosy poplątane, rozprzestrzenione po całej jej twarzy, zawijające, plączące się kosmyki ułożone na ramionach. Pełne usta, czerwone.. śliczne.. Niegdyś różowe policzki, teraz blado szare. Ciało przykryte szpitalnym prześcieradłem. I najważniejszy punkt. Oczy. Zamknięte już na zawsze. Kolejna łza znalazła drogę z mojego oka na wolność. I kolejna, i jeszcze jedna.
Wstałem i podszedłem bliżej. Położyłem dłoń na jej twarzy i odgarnąłem niesforne kosmyki z jej delikatnej twarzyczki. Pozwoliłem już swobodnie spływać po mojej twarzy łzom. Nie miałem nic przeciwko pokazywaniu uczuć. To nie ukazywanie słabości, tylko tego jak długo silny byłeś.
Ucałowałem jej czoło, ostatni, pierdolony ostatni raz! I kurwa przepraszam za te jebane słowa! Kurwa! Nie wiem co powiedzieć! Chcę ją! Związałem się z nią psychicznie i ona ma tu kurwa do jebanej cholery, i jasnej kurwy być! Przepraszam. Musnąłem ustami jeszcze raz jej skórę, tym razem na policzku. Podniosłem głowę z nad jej, nie przytomnego ciała i przypatrzyłem się jej zamkniętym powiekom, które w tym momencie drgnęły. DRGNĘŁY!
No, kurwa już! Rusz się, ty gruba dupo! Mówię, oczywiście o sobie. Jakby moje ciało, było takie debilne, że aż mu się odechciało ruszać. Dawać raz, dwa, trzy! Nic, super! Ugh, sarkazm. Kocham to. To jeszcze raz. Noga? Nie. Ręka? Nie. A kurde może chociaż powieka? Tak! Nareszcie! O, nie co się stało? Słyszę same krzyki, moje ciało nadal nie chce drgnąć. Wyrywa mi wnętrzności od środka, ale nikt tego nie widzi. Ja to czuję, nie mogę się ruszyć! Co jest grane? Słyszę coraz więcej krzyków, a po chwili ktoś wstrząsa moim ciałem.. jakby prądem. Upadam na łóżko, i już nic nie czuję w tym stanie.
Jak to możliwe? Co powinienem zrobić? Boże, boże. Naprawdę widziałem jak jej oczy drgnęły.. Jej piękne, śliczne oczka. Justin!
-Lekarza! Lekarza!- wybiegłem na korytarz, i wołałem z całych sił. Jeśli się okaże, Jennifer kurwa, żyje to poucinam im wszystkim głowy, za to jaki strach napędzili mamie Jennifer.. i mi.
Obok mnie zaraz pojawił się lekarz ze zdezorientowaniem wypisanym na twarzy. Oczy miał szeroko otwarte, a jego klatka szybko unosiła się w górę i w dół od biegu. No bo kto woła lekarza do nie żyjącej pacjentki? Justin Hutcherson.
-Co się dzieje? -Spytał w końcu lekarz.
-Ona, ona... -Słowa ugrzęzły mi w gardle. Co mam mu powiedzieć? Że, nie żywa dziewczyna się rusza? What the Fuck? -Jej powieka drgnęła do cholery!- wyrzuciłem z siebie.
-Haha, chłopcze nie bądź zabawny!- chwycił mnie ramieniem, objął lekko i poprowadził w stronę korytarza. Zdezorientowany popatrzyłem na niego z pod byka. - Wiem, że jest ci strasznie trudno - O cho! Zaczęło się. - Sam nie wiem, co zrobił bym, będąc na twoim miejscu. Załamałbym się, zabił nie wiem co bym..
- Nie pomaga pan. - Przerwałem, trzymając łzy w oczach.
- Przepraszam. Chodziło mi o to, że jako ludzie, odczuwamy tęsknotę... To samo jest na pogrzebach, wydaje się jakby nieruchoma osoba oddychała, to tylko złudzenia ale.. - Tym razem sam przerwał i wpatrywał się z przerażeniem w oczach w stronę Jennifer. Piiiik, Piiiik, Piiiik.- Nie możliwe - Powiedział podchodząc do maszyn podłączonych do dziewczyny. - Jej praca serca się wznowiła.
Wszystkie sprzęty pikały, nie tak długo, kiedy oznacza to śmierć.. Króciutko, i co chwilę. Moje serce rozpierała nadzieja. Nadzieja na to, że ona żyję.
Po chwili w sali pojawiło się kilka pielęgniarek i jeszcze jeden lekarz, aby ocenić stan dziewczyny. Kiedy wyszli, a sprzęty nie przestawały pikać, podszedłem do niej. Znów taka nie winna, a zarazem intrygująca. Nie przewidziało mi się! Naprawdę to nie były głupie zwidy, o których gadał ten pacan lekarz. Naprawdę, jest szansa, że żyje! Za moimi plecami znów ukazał się lekarz, odwróciłem się by go zobaczyć a on pokazał gestem ręki, żebym za nim szedł.
- Jako, że mamy Jennifer tutaj nie ma, a jesteś dla niej bliski tobie przekaże ważne informacje. Mam nadzieje, że dzięki tobie dotrą także do jej matki. - Mówił, kiedy znaleźliśmy się już na korytarzu. Kiwnąłem twierdząco głową. - Jennifer przeżyła tak zwaną śmierć kliniczną.
~*~
Niech Bóg mnie trzyma w opiece dalej, to będę pisać rozdziały.
Powiem, że nie rozczarowałam się.
Wystawiłam was na próbę. Jestem kurewsko zadowolona z tamtych 12 komentarzy. (nie obrażę się za kolejne 12, lub więcej). Powiem tyle, ostatni komentarz mnie rozczarował. Treść skupiała się na tym, że zamiast wymagać komentarzy powinnam się cieszyć z tego co mam i pisać dalej. Powiem tyle, co ty nie powiesz!? Ileż razy mam tłumaczyć, że chciałabym poznać waszą opinię? To od was zależy czy piszę, bo muszę wiedzieć czy mam dla kogo pisać. Amen.
Komentarzyki proszę :)
Czytasz=Komentujesz.
Kolejny rozdział zależy od was, skarby.
płakałam jak go czytałam serio:( nie mogę się doczekać następnego!
OdpowiedzUsuń@ayemybizzle
Bożeeeeee, ale emocje ;'( ryczę CHCĘ NASTĘPNY NOW!!! :D
OdpowiedzUsuńSwietny
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego ♥
OdpowiedzUsuńjakie emocje....naprawde..aż chce się czytac..i ten wygląd..aż zachęca
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://livia-liviaa.blogspot.com/ ---zapraszam <3
Nominuję Cię do Liebster Blog Award! :)
OdpowiedzUsuńSzczegóły u mnie na blogu: http://dark-horse-fanfiction.blogspot.com/p/nominacje.html
<3
Chciałabym zaprosić na http://onedirectionfanfictionpoland.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy zespół, 1DFFPL