PROSZĘ O PRZECZYTANIE NOTKI NA DOLE. DZIĘKUJĘ.
Działasz na mnie jak narkotyk.
Działasz na mnie jak narkotyk.
Pocałował mnie.
W policzek.
No ale co z tego? Pocałunek to pocałunek!
Stałam tam jak wryta, nie umiałam się ruszyć, czułam jego usta na sobie, czułam się owładnięta nim. Nie wiedziałam już co się ze mną dzieje. Jezu co ja mam robić?! Nie mogę się zakochiwać, to za dużo dla mnie.
'' Miłość nie kryje się w drugiej osobie, jest w nas - to my ją budzimy, lecz potrzebujemy do tego drugiej osoby... ''. *
Może to jednak prawda, pamiętam, że moja mama często wpajała mi ten cytat. Zawsze. Bo ona też była zimną suką jak ja, ale zmieniła się. Dlaczego? Dzięki mojemu tacie, pokochała go i to zrobiło z niej miękką. A może to Justin jest moją 'drugą osobą' ? Nie! Nie! Nie!
Ja nie kocham, nie mam uczuć.. Ja nie mogę, po prostu.
Po co miałabym zakochiwać się? Żeby później brakowało mi jego dotyku, zapachu, pocałunków, przytuleń, tego cholernego bezpieczeństwa jakie przy nim czułam? Żebym potem po nocach płakała w poduszkę, tęskniła za nim, i przeżywała nie wiadomo co? Bo każdy związek się kiedyś kończy, tym bardziej, że jesteśmy młodzi i na pewno w tym wieku nie brałabym ślubu..
Przecież to całe kochanie, zakochiwanie się wprawia nas w stan błogości.. ale porównajmy to sobie z narkotykiem. Wprawia nas w stan gdzie zapominamy o błogim świecie, liczy się tylko jedno. Ale żałujemy później wszystkiego i co z tego wychodzi? Nałóg, a w tym przypadku zryta psychika i złamane serca. Poduszka w łzach i załamania nerwowe, upokorzenia i nie przespane noce. Nie zamierzam tego przeżywać nigdy!
Nie po to odkąd zaczęłam sama decydować swoim życiem, wyszkoliłam się na zimną laskę. Nie po to te wszystkie próby, treningi, śmierci. Nie mogą iść na marne! Nie mogą być bez sensu, ja nie mogę być bezsensu.
Wreszcie kiedy potrafiłam już sama władać swoim ciałem, ruszyłam nogami i weszłam za bramkę. Zamknęłam na kluczyk i szybkim krokiem po schodach, i wślizgnęłam się do domu. Poczułam świeże zapachy kawy i ciastek. Moja mama wie co dobre. Rozejrzałam się po kuchni i salonie ale nigdzie jej nie było. Weszłam do kuchni, aby wziąść dla siebie małe co nie co, i kątem oka dostrzegłam na blacie kuchennym małą karteczkę z klejem do nalepienia. Pewnie od mojej mamy, wzięłam się za czytanie.
' Skarbie, nie robiłam Ci kolacji bo wiem dobrze, że nie zjesz. Zrobiłam kawę jeśli nie będzie jeszcze zimna jak przyjdziesz to sobie wypij i zrobiłam sama ciasteczka. Możemy to wieczorem świętować ponieważ wreszcie udało mi się nic w kuchni nie spalić haha. Mam nadzieję, że będzie Ci smakowało, i jeśli chcesz to możesz mi trochę zostawić a jak nie to rano albo wieczorem zrobimy sobie jeszcze drugą porcję, dobrze? Ja będę w domu późnym wieczorem, chyba, że nie uda mi się wyrobić z pracą to przyjdę wczesnym rankiem. Wiesz, że cię kocham. '
Myślę, że jak zawsze nie wyrobi się na 'późny wieczór'. Nigdy nie wracała o tej porze o której mówiła, ale dzisiaj miała chociaż chęci, więc skorzystam. Choć to dziwne, nigdy jeszcze przed pracą nie piekła ciastek, nie pisała mi żadnych karteczek tylko po prostu wychodziła. Ona coś knuje, a mi się to już nie podoba.
Zjadłam wszystkie ciastka na talerzu, przepraszam mamo, ale byłam naprawdę głodna a one były - WSPANIAŁE! Widocznie przydały się te lata kiedy mamie nic nie wychodziło, bo jak coś zrobi to raz a porządnie haha. Wzięłam do rąk laptopa aby zobaczyć sobie wszystkie portale typu Facebook i Twitter jak ja to mam w zwyczaju. Weszłam na Facebooka wpisałam mail i hasło i przed oczami ukazał mi się czat pełny zielonych kropeczek przy nazwiskach, ale moje oczy szukały tylko jednego nazwiska i miały nadzieję na zieloną kropeczkę przy nim. I jest! Justin jest dostępny, napisać?
Nawet nie zdążyłam się zastanowić bo Justin już do mnie napisał, szybki jest. Ale pewnie czegoś chce.
Justin: Hej Jessss, co robisz?
Jessica: Hej Juuuuuuuuussss, piszę z tobą i kończę konsumować cały talerz ciasteczek a ty? :D
Justin: Zastanawiam się dlaczego zamykasz okna na noc.
Jessica: Co? o czym ty mówisz? Dlaczego się nad tym zastanawiasz..
Justin: Będzie Ci duszno, otwórz je.
Jessica: Okej, boję się Ciebie, ale już otworze. :)
Podeszłam powolnym krokiem do okna, Jezu ten wariat jest naprawdę dziwny. Co on kombinuje i skąd wie, że mam zamknięte okno? Szpieguje mój dom z lornetką zza krzaków? Haha.
Przekręciłam klamkę i otworzyłam okno, ale nie na oścież, tylko lekko, bo myślę, że bym zamarzła, ale Justin miał rację, dość duszno tutaj było a teraz skoro lekki powiew wpadł do pokoju - jest lepiej. Odwróciłam się plecami do okna idąc w stronę łóżka, kiedy para silnych rąk złapała mnie w pasie od tyłu.
Odwróciłam się szybko na spotkanie twarzą w twarz z tą osobą, ale nie wywiązując się z jego uścisku. Na moją twarz wkradł się wielki uśmiech, kiedy zobaczyłam szczerzącego się do mnie Justina.
- Cześć Jessss - Powiedział z wielkim bananem na twarzy nadal, przeciągając moje imię znów, co było naprawdę bardzo seksowne i to jeszcze w jego ustach.
- Justin, możesz mi wyjaśnić taką jedną tycią sprawę? - spytałam lekko zmieszana, ale w duchu szczęśliwa, że jest tutaj. - Co ty tutaj do cholery robisz? - uśmiechnęłam się nie kontrolowanie do niego.
- Mam sobie iść? - Powiedział, pewny mojej odpowiedzi na 'nie'.
- Oczywiście, że nie. W sumie to cieszę się, że 'wpadłeś' i to tak dosłownie, bo sama tutaj siedzę.
- Już nie sama! - powiedział przytulając mnie mocno. Przez te kilka sekund, a może minut? nie wiem czasu z nim nie liczę, wdychałam jego zapach. Jego wspaniały Justinowy zapach.
Spuścił wzrok na moje oczy. Jego piękne ciemne, czekoladowe, karmelowe tęczówki. Ten wzrok, przeszywał całe moje ciało. Powodował drgawki i gęsią skórkę na moim ciele. Motylki - a raczej całe stado owadów i czego tam się tylko da, wariowały w moim brzuchu same nie wiedząc co mają robić. Mogłabym się w nich zatapiać z każdym dniem od nowa.
Patrzył tak na mnie jeszcze przez około pół minuty, kiedy jego twarz zaczęła się przybliżać do mojej. Złączył nasze czoła i nosy, i jeszcze raz lekko kierując swój wzrok na moje oczy powiedział szeptem, cicho.. chcąc abym tylko ja usłyszała te słowa.
- Działasz na mnie jak narkotyk. - powiedział i złączył nasze usta. Najpierw lekko musnął a potem jeszcze raz, i jeszcze raz po czym pogłębił pocałunek. Przesunął językiem po mojej dolnej wardze, jakby prosząc o dostęp do moich ust, chcąc mnie całą dla siebie. Bez zastanowień rozchyliłam bardziej usta, i zaczął się najbardziej namiętny pocałunek w moim życiu. Iskierki przebiegały po całym moim ciele, fajerwerki eksplodowały moje wnętrzności a motyle wariowały w moim brzuchu, podbrzuszu - No wszędzie!
Po chwili Justin rozerwał nasze idealne połączenie ust i smaków, zawiedziona popatrzyłam na niego, a on wzrokiem pełnym miłości popatrzył na mnie i jeszcze raz musnął moje usta po czym przeniósł się na szyję. Całą ją od obojczyka aż po ucho, ssąc, liżąc w niektórych miejscach co przyprawiało mnie o jeszcze większy zawrót głowy. Wsunął jedną rękę pod mój cienki top i przesuwał swoją ręką po plecach, i muskając tam skórę przyprawiając mnie o dreszcze. Głaskał mój brzuch tym razem całując już moje usta. Wpajał się w nie mocno, a zarazem namiętnie.
Wyobrażacie sobie w jakim ja byłam niebie? Nie sądze, jest to takie uczucie którego nie można tak po prostu opisać.
Zjechał rękoma na końcówki mojego t-shirtu i lekko podniósł go do góry, oderwał się od moich ust i patrzył mi głęboko w oczy. Dyszeliśmy nawzajem, złączyliśmy czoła i patrzyliśmy na siebie. Justin nadal podciągał moją koszulkę a kiedy sięgała już zaledwie nad brzuchem, tak, że zakrywała tylko stanik, wiedziałam co chce zrobić. Podniosłam niekontrolowanie ręce do góry, a chłopak ściągnął ze mnie koszulkę. Stałam przed nim w spodniach od piżamy i w staniku. A on przyglądał mi się z miłością, pragnieniem, szczęściem, pożądaniem? Nie wiem, chyba wszystkim na raz.
Jak to możliwe, że poznałam chłopaka który jest chyba jedynym z którym tyle zdań wymieniłam, z którym tyle razy się spotkałam a było ich zaledwie kilka a już pcham mu się do łóżka? Może nie koniecznie to robię, ale w końcu pozwalam mu się rozbierać tak? Boję się co z tego wyjdzie.
- Jesteś taka piękna, mógłbym patrzeć na ciebie cały czas. Jessica wiem, że za krótko się znamy dlatego nie chcę na razie z tobą tego robić, bo wiem, że nie jesteśmy gotowi. Ale po prostu z tą bluzką - lekko pochylił głową w stronę bluzki rzuconej na podłogę - po prostu mnie poniosło. Przepraszam. Chodzi o to, że sprawiasz, że czuję się wspaniale, tak błogo a zarazem jestem przy tobie szczęśliwy. Znam Cię już tak długi czas, a nie wiedziałem, że jesteś tak wspaniałą dziewczyną. Jeszcze z żadną dziewczyną nie miałem takiego kontaktu w zaledwie kilka dni. Już nie wiem co powiedzieć. Sprawiasz, że czuję, że chce być lepszym człowiekiem, lepszym dla ciebie.
- Nie musisz być nikim innym dla mnie. Lubię Cię takiego jakim jesteś, nie zmieniaj się dla mnie, ani dla nikogo innego. Jesteś wspaniałym chłopakiem. Też twierdzę, że nie jesteśmy, przynajmniej ja, na to gotowi. Przyjdzie czas, to wtedy to zrobimy.
- Przyjdzie? Czyli nie zostawisz mnie? - powiedział uśmiechnięty. Dlaczego mógł pomyśleć, że go zostawię.? Jego? Oszalał? Haha.
- Nigdy. Sprawiasz, że wreszcie jestem szczęśliwa. Nie chcę tego tracić, nie chcę ciebie tracić. - powiedziałam i zatopiłam się w jego ramionach. Silnych, umięśnionych ramionach które miały dawać mi oparcie na długi czas. Żebym mogła się na nich wypłakać, ale i w nie wtulić.
- Ubierz się jeśli chcesz, ale to nie konieczne - powiedział ze swoim czarującym, łobuzerskim uśmiechem który wkradł się znów na jego twarz.
Z tym pięknym, najwspanialszym i najseksowniejszym uśmiechem na ziemi?
Tak. Stanowczo tak!
- Na pewno tego chcesz Justinie Hutchersonie? - powiedziałam z takim samym uśmiechem jak na jego twarzy. Chciałam się z nim troszkę podroczyć. Popatrzyłam na niego, a w jego jak i w moich oczach można był dojrzeć szczęście szczęście bo mamy siebie. Siebie nawzajem.
- Nie chcę tego, ale wiem, że dziewczyny są wstydliwe i nie będziesz chciała mi tu paradować pół nago po pokoju co? - powiedział i zbliżył się do mnie. Chwycił mnie pod kolanami swoimi silnymi dłoniami a ja oplotłam go nogami wokół tułowia. Zamknął zręcznie okno, i posadził mnie na parapecie, dość dużym naprawdę parapecie. Oplotłam go nogami z powrotem bojąc się, że mi ucieknie.
- Nie ucieknę - powiedział i wpił się w moje usta. Jego dłonie błądziły po całym moim ciele, aż w końcu zjechał swoimi dłońmi w dół i chwycił mnie za pośladki. Jęknęłam cicho rozszerzając usta a on korzystając z okazji włożył tam swój język. Pieścił nim moje podniebienie, a mój język toczył walkę o dominację z jego. Działały tak idealnie razem, że można by było ich nigdy nie rozłączać. Ale ta chwila nastąpiła, już po kilku sekundach. Zdyszanym oddechem oparł swoje czoło o moje i lekko muskając moje usta, wziął mnie w stylu 'ślubnym' i położył na łóżku. Zamknął laptopa i odłożył go na półkę obok łóżka i przykrył mnie kołdrą.
- Śpij księżniczko. - powiedział i pocałował mnie w czoło.
- Dlaczego mnie zostawiasz? - spytałam zasmucona, chciałam żeby został tu już na zawsze. - Nie zostaniesz ze mną?
- Zostanę jeśli tego chcesz. - powiedział i wślizgnął się pod kołdrę obok mnie. Oplótł mnie od tyłu ręką w tułowiu i odgarnął włosy z mojej twarzy. Przymknęłam oczy i wyszeptałam
- Nawet nie wiesz jak bardzo.
Cytat* - Paulo Coelho . ;)
Cytat* - Paulo Coelho . ;)
_______________________________
PRZEPRASZAM!
PRZEPRASZAM!
PRZEPRASZAM!
Wiem, że zawiodłam was okropnie,i że prawdopodobnie nie został tutaj ani jeden czytelnik, choć mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze jest. Prawie 20 dni nic nie dodawałam i jest mi wstyd, miałam w .. bardzo dużo! nauki i wszystkiego innego, nie pamiętałam o tych rozdziałach ale to się zmieni. O B I E C U J Ę !
Ale do tego jeszcze wy musicie się zmobilizować, jeśli to czytasz proszę SKOMENTUJ TEN ROZDZIAŁ, będę wiedzieć ile tu jest naprawdę wiernych czytelników. Nowy rozdział jeszcze w tym tygodniu w nagrodę! :)
+ Co do rozdziału.
Mam nadzieję, że choć trochę wam się podoba, bo dodałam tutaj wiele akcji której wcześniej nie planowałam, ale skoro mnie tutaj tak długo nie było to taka mała nagroda. Mam nadzieję, że się podba i liczę na komentarz. ! :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!
10 kom = dłuższy rozdział!
+ co nie znaczy, że ma być tylko 10 komentarzy chętnie przyjmę więcej xd
Rozdział fajny i nie martw sie ja tu zostaje ;3
OdpowiedzUsuń~niuniek
[sorrki,że z anonima,ale jestem na tel]
Super ;* chce dalej... Wika
OdpowiedzUsuńNa prawdę świetna historia:)
OdpowiedzUsuńTakże bardzo mi się podoba z tego powodu, że uwielbiam Justina i Miley też lubię. Pisz dalej i trzymaj się cieplutko!:*
http://jaczaandjacza.blogspot.com/
Awww,czekam nn <3
OdpowiedzUsuńBoże to jak piszesz jest genialne, chcę więcej *____*
OdpowiedzUsuńSSUUUUPPPEEERRRR pisz wiecej plis :)
OdpowiedzUsuń