sobota, 1 lutego 2014

ROZDZIAŁ CZWARTY


Będziesz darła się w poduszkę.

Justin wyszedł po cichu z mojego pokoju nie chcąc przerywać mi mojego 'stanu zasypiania'. Uśmiechnęłam się pod nosem słysząc, ze potyka się o wszystko i niezdarnie wychodzi z mojego pokoju szepcąc ' Dobranoc ' i już go nie usłyszałam. Uśmiechnęłam się szczerze do poduszki i zasunęłam powieki pozwalając Morfeuszowi zabrać mnie do swojej krainy snu.

I WTEDY SIĘ OBUDZIŁAM.

Zdezorientowana otworzyłam gwałtownie oczy i nie mogłam uwierzyć samej sobie. Jak mogłam coś takiego wyśnić? W ogóle to kiedy ja się położyłam spać? Musiałam naprawdę szybko paść skoro nawet tego nie pamiętam. Ale wiem, że ten sen był najpiękniejszym z moich wszystkich snów. Szkoda, że jedynym z tych wszystkich doświadczeń z Justinem prawdziwym jest to, że pocałował mnie w policzek.
Przetarłam wierzchem dłoni oczy i policzki. Były mokre.
 - Płakałam w nocy? - szepnęłam do siebie
Nie wiem co mi się musiało stać, może poza tym śniło mi się coś? Nie wiem nic kompletnie nie pamiętam. Podniosłam się do pozycji siedzącej i przeciągnęłam się mocno, rozciągnęłam na każdy możliwy sposób swoje ciało i powoli się podniosłam. Bolał mnie bardzo kręgosłup, to pewnie źle spałam, czy coś.
Podeszłam do szafy i wybrałam z niej byle jakie rzeczy i udałam się prędko do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, i delikatnie myłam swoje ciało a następnie podeszłam do lustra.
- O mój Boże.. - szepnęłam zadziwiona. Wyglądałam jak wrak człowieka. Totalnie rozmazany makijaż i każdy włos w inną stronę. Czarownica przed lustrem a nie Jennifer. W miarę szybko ogarnęłam swoje włosy, nałożyłam trochę pudru i tuszu do rzęs i zaczęłam się ubierać. Ubrałam kremowy top a na to czarny cropptop z serduszkiem. Jasno czarne spodnie idealnie dopasowywały się z całą resztą. Włosy zostawiłam w naturalnym stanie czyli proste. Wyszłam z łazienki kierując się do swojego pokoju.

Chwyciłam za klamkę i stanęłam w swoim pokoju, nie rozglądając się, się odwróciłam się tyłem do drzwi i włożyłam do szafki piżamkę w małpki w której spałam. Odwróciłam się w drugą stronę i przewróciłam się z przerażenia. Podparłam się rękami i głośno wciągałam powietrze i wypuszczałam kilka razy. W końcu powiedziałam nadal drgającym lekko głosem.

- Czy ty wiesz jak mnie przestraszyłeś? Co ty sobie wyobrażasz? Jak tutaj weszłeś? Po co tutaj przyszłeś? ugh, zabije cię. - Powiedziałam zadawając multum pytań i oczekując na każde szybkiej odpowiedzi. Nie panowałam nadal nad swoim oddechem i ciężko łapałam powietrze, podparłam się rękoma i wstałam do pozycji siedzącej. Chłopak chichotał pod nosem, a ja miałam ochotę naprawdę go zabić. Podeszłam do niego i zaczęłam okładać go swoimi małymi ale sprawnymi pięściami jego tors. - Nienawidzę Cię! - krzyknęłam nie przestawając.

- Ej, Jenn wyluzuj. Twoja mama mnie wpuściła, bo pomyślałem, że moglibyśmy coś razem porobić. Przepraszam, że Cię przestraszyłem. Naprawde nie chciałem, mała. Przepraszam. - Powiedział a ja schowałam głowę w jego ciepłej klatce piersiowej, i nie chciałam wcale się od niej odkleić. Staliśmy tak w bezruchu przez kilka minut, po czym ja odskoczyłam od niego szybko i wpadłam na łóżko leżąc na plecach.

- Nic się nie stało, co nie znaczy, że tak poprostu Ci wybaczam - powiedziałam podpierając się na łokciach. Na moją twarz niekontrolowanie wkradł się łobuzerski uśmiech. Powiedziałam to specjalnie, tak specjalnie. Żeby to zrobił. Tak bardzo chciałam poczuć jego usta na sobie, chciałam się poczuć jak dzisiaj. Jak w tym wspaniałym śnie który niestety dobiegł końca, tak bardzo tego chciałam.

Justin tylko szczerze się uśmiechnął i zaczął się zbliżać w stronę mojego łóżka. Zawisnął nade mną podpierając się jedynie łokciami i znów uśmiech od ucha do ucha wkradł się na jego śliczną twarzyczkę. Złapałam go za koszulkę i pociągnęłam w dól tak, że teraz cały jego ciężar spoczywał na mnie. Szybko i zwinnie nas obróciłam tak, że to teraz ja byłam na górze i zbliżyłam swoją twarz do jego. Oddech Justina przyśpieszał z większą szybkością niż mój. Przybliżyłam twarz na niebezpieczną odległość tak, że nasze nosy teraz stykały się, po chwili czoła. W końcu Justin nie mogąc już wytrzymać złapał mnie za plecy tak, że opadłam na niego całym ciałem i złączył swoje usta z moimi. Smakował tak dobrze. Jego malinowe usta idealnie współgrały z moimi. Włożył wszelkie starania w ten pocałunek - co mu na prawdę świetnie wyszło. Obrócił nas tak, że teraz on górował i sunął swoją ręką wzdłuż mojej talii aż dotarł do bluzki i włożył swoje ręce pod moją koszulkę. Przejeżdżał opuszkami palców po mojej skórze na plecach i masował ją w niektórych miejscach.  

Złączył nasze usta na nowo, nasze oddechy przyśpieszały. Po chwili nie przerywając pocałunku Justin zaczął się podnosić a ja nie chcąc tego kończyć podnosiłam się razem z nim. W efekcie nadal się całowaliśmy ale już na stojąco. Justin ostatni raz musnął moje usta, a ja przygryzłam lekko jego wargę i wreszcie otworzyłam oczy. Złączyliśmy nasze czoła i drgającym głosem, jeszcze nie normalnym oddechem powiedziałam cicho, szepcąc. Chcąc żeby tylko on słyszał moje słowa do końca życia. 

- Nie mogę Cię kochać. - wydusiłam z siebie cicho. Ale to było najprawdziwsze zdanie. Nie mogę kochać, nie mogę kochać jego. Przez te ostatnie kilka dni, pokazał mi, że na prawdę nie jest dla mnie byle kim i zależy mi na nim cholernie. Ale ja dostałam swoje zadanie, albo ja albo on. Albo zabije jego i nikt nie będzie płakał, wszyscy zadowoleni.

Ty będziesz płakała, Jen. Ty będziesz się darła w poduszkę.
Cicho, mózgu.

Albo druga wersja, że jeśli ja wybiorę tą swoją głupią miłość to zginę ja i tym bardziej ja nie będę zadowolona choć w końcu uwolniłabym się od tego chujowego świata i ludzi którzy tylko czekają na to aż upadnę. Jednak wybór odrazu miałam w głowie. Po mimo tego durnego uczucia które Hutcherson we mnie wzbudził jestem silna. Ufam tylko sobie więc się siebie nigdy nie pozbęde. 

Wybór padł na Justina
Dokładnie tak.

- Co? Co ty mówisz? Jen, nie podejmuj decyzji tak pochopnie. Na pewno tak nie myślisz, proszę przemyśl to. Odkąd zaczęliśmy spędzać razem czas nie mogę przestać o tobie myśleć, jesteś w mojej głowie cały czas. Gdy cie widzę nie mogę przestać się uśmiechać.

- To tylko złudzenie.

- A czy to też jest tylko złudzeniem? - Powiedział i pocałował mnie namiętnie, a w moim brzuchu zrodziło się miliard motyli. - Te motylki i te wszystkie odczucia to tylko złudzenie?? Na prawdę dla ciebie to nie ma żadnego znaczenia? To wszystko to tylko taka zabawa która nic nie znaczy? Przykro mi , ale dla mnie nie.- Powiedział i zbliżał się w kierunku drzwi. 

Nie zatrzymuj go.
Muszę.

- Justin przepraszam! Dobrze wiesz, że nie o to chodzi.

- Tylko o co? 

- Ja.. ja..-  Tak Jennifer! powiedz mu, że dostaniesz kupę hajsu za to, że go zabijesz. Powiedz mu wprost że skończy w piekle jak się będzie z tobą zadawał bo zamierzasz udupić go 6 stóp pod ziemią. Punkt dla ciebie! - Ja nie mogę ci powiedzieć. 

- Tak właśnie myślałem. - Znów go zatrzymam. 

- Nie, Justin. - Powiedziałam i pocałowałam go najnamiętniej jak tylko potrafiłam. Skupiłam się na całym uczuciu, stresie, na wszystkim co się gotowało we mnie przez ostatnie kilka dni. Oderwałam się od niego i wysapałam mu wręcz w usta - Jesteś dla mnie kimś więcej niż Justinem , jesteś moim Justinem. - Powiedziałam i pogłaskałam go lekko w głowę mierzwiąc jego włosy. Chłopak relaksował się przy tym i wydawałoby się, że już nie chce wyjść. 

- Ty za to jesteś moją Jennifer, tak?

- No , tak tak - powiedziałam i słodko, najsłodziej jak potrafiłam się uśmiechnęłam.

Nigdy nie spotkałam tak dobrze ułożonego człowieka. Na prawdę mi na nim zależało. Ale wybrałam, kurwa nienawidzę siebie za to, że akurat jego musiała wybrać! Nienawidzę się za to, że wstąpiłam do tego gówna, nienawidzę po prostu nienawidzę! Jak na zawołanie mój telefon zawibrował w kieszeni a na ekranie wyświetliło się znienawidzone przeze mnie imię ' Lily ' . Idiotka pewnie dzwoniła dowiedzieć się jak idą postępy mojej pracy. Co mam jej powiedzieć? ' No cześć, świetnie, rozkochał mnie w sobie a ja prawdopodobnie jego, całowaliśmy się namiętnie cały czas i leżeliśmy na sobie a poza tym to spoko' Nie napewno tak nie powiem, ale muszę odebrać.

- Nie odbierzesz ?- spytał lekko zdziwiony i zdezorientowany Justin kiedy nie odbierałam już trzeciego połączenia.
- A no tak, tak przepraszam zaciełam się - powiedziała wymuszając lekki uśmiech. Mruknęłam lekkie 'przepraszam', odeszłam od chłopaka i odebrałam ten cholerny telefon.
- Jennifer
-Lily
- I co, już po nim?
- Wydaje Ci się, że ja w totolotku wygrałam moc zdobywania zaufania, kneblowania i zabijania ludzi. Daj spokój, dopiero się rozkrecam.
- Mam nadzieję, został ci miesiąc. Jeśli tego nie zrobisz, ty zginiesz a nie chłopak jasne? Mam wielkie powody, żeby zginął i dopilnuję tego czy jeszcze będziesz żyć czy nie, i czy to ty to zrobisz czy ja, Clarie czy ktokolwiek. Mam to gdzieś, on musi zginąć, musi za to zapłacić.
- Skończyłaś?
- Zamknij się głupia naiwna dziewczynko, to ja tu dyktuję zasady, a jak się ich nie będziesz trzymać to skończysz wąchając kwiatki od spodu.- Powiedziała swoje ostatnie zdanie stanowczym tonem i rzuciła teatralnie słuchawką.

Zablokowałam telefon i włożyłam go do tylniej kieszeni jeansów i odwróciłam się z powrotem do chłopaka. Stał uśmiechnięty zadowolony, jak gdyby nigdy nic. Staliśmy na przeciwko siebie i patrzyliśmy sobie z uśmiechem w oczy. Po chwili zepsułam nasz kontakt wzrokowy i poderwałam sie, chwyciłam go za rękę i zaczęłam iść przed siebie. Zbiegliśmy po schodach i wyszliśmy przez drzwi wejściowe mojego domu. Wsiadłam szybko zdenerwowana do swojego samochodu i ledwo co czekając aż zdezorientowany chłopak wsiądzie na miejsce pasażera ruszyłam. Wbiło nas w fotele kiedy zaczęłam całkiem przekraczać dozwoloną prędkość. Lekko przestraszony Justin położył swoją dłoń na moim ramieniu próbując mnie uspokoić ale szybko ją strzepnęłam i powiedziałam stanowczo.

- Nigdy więcej tego nie rób -  I wbiłam wzrok w jezdnie.
Zdziwiony chłopak już nic nie zrobił w kierunku tego by mnie uspokoić. Wiedziałam gdzie jade, o tak. TAM. Chciałam to mieć za sobą póki Hutch nie rozkocha mnie w sobie do końca. Zaparkowałam na obskurnym tak zwanym 'parkingu' i wysiadłam z auta opierając się luzacko o niego czekając aż łaskawie podniesie dupe i wysiadzie. Kiedy wreszcie to zrobił ruszyłam z nim do wejścia. Przy klamce zeskanowałam swój odcisk palca i weszliśmy. Na powitanie przywitali nas Mark i Clark. Nasi dwaj goryle. Wzięli Justina pod ramie a ja mu tylko szepnęłam ciche 'przepraszam, muszę' i wzięli go do tak zwanego pokoju tortur.
Za moimi plecami pojawiła się Lily szepcąc do mojego ucha na co się wzdrygnęłam

- Świetna robota, skarbie. - I zaśmiała się złowieszczo.


__________________________________________
przepraszam ze dopiero teraz ale mam ferie więc już będę częściej dodawać. + nie sprawdziłam wszystkich błędów bo już nie mam siły, więc poprawię je potem. Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Do nastpęnego papap!

INFORMOWANY KTÓRY NIE SKOMENTUJE ROZDZIAŁU ZOSTANIE USUNIĘTY Z ZAKŁADKI INFORMOWANI ( W KOM NAPISZ NICK Z KTÓREGO JESTEŚ INFORMOWANY)

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

3 KOMENTARZE KOLEJNY ROZDZIAŁ!
ZAPRASZAM NA MOJE NOWE FANFICTION : http://tooyounglove.blogspot.com



7 komentarzy:

Layout by PUCHACZ