Zabiłaś ją, prawda?
Właśnie dotarło do mnie co tak naprawdę zrobiłam. Zaczęłam się trząść a ciarki przeszły po moim ciele. Dziewczyny nadal stały bezczynnie obserwując całą sytuację. Lily obeszła mnie dookoła i wypaliła najszczerszą prawdę.
- Poczucie winy Cię zżera Stone - zadrżałam pod jej głosem. - Nie kochasz go? Nie uratujesz? Nie pobiegniesz za nim i go nie ocalisz? A no tak jesteś zbyt wielką cwaniarą by okazać nam swoją słabość. Duma nie pozwala Ci przyznać, że skazałaś go na pewną śmierć. Biznes ważniejszy od miłości. Jak bardzo to ckliwe, świetnie Jennuś. - powiedziała obślizgłym głosem śmiejąc się do tego.
W tym momencie moje słabe nerwy wzięły nade mną górę. Odepchnęłam ją od siebie i kopnęłam na ścianę. Podbiegłam do niej i uderzyłam ją z pięści w tył głowy. Od razu rzuciły się na mnie Clarie i ta druga współpracowniczka której imienia nie pamiętam. Miejmy nadzieję, że Lily umarła. Podbiegły do mnie te dwie larwy i przekręciłam im trochę karki tak, że straciły tylko przytomność. W końcu nic mi nie zawiniły.
Wybiegłam jak poparzona na górę, obracając się co chwilę by sprawdzić czy nikt mnie nie goni. Droga była wolna. Zatrzymałam się na drugim piętrze rozglądając za tym konkretnym pokojem. Biegłam w głąb korytarza aż znalazłam drzwi nr. 39. Przełknęłam głośno ślinę modląc się by tych goryli tu nie było.
Nacisnęłam na klamkę powoli otwierając drzwi. Przestraszone ciało chłopaka zwiło się w kącie. Głuptas chyba myślał, że to Ci faceci albo nieżyjąca Lily. No ale co tu się dziwić. To wszystko moja wina. Weszłam i zamknęłam cicho drzwi za sobą. Podeszłam do Justina, przyglądając się mu. Miał związane ręce i usta zaklejone taśmą, przywiązany był do rury. Pełno ran można było dostrzec na jego ciele bo był bez koszulki. Uklękłam obok niego głaszczą go po twarzy.Pojedyncza łza spłynęła po jego policzku i odsunął swoją głowę. Chwyciłam lekko za taśmę i pociągnęłam. Chłopak zasyczał z bólu.
-Nie chciałam Cię skrzywdzić - powiedziałam zdejmując resztę taśmy. Chłopak przetarł ręką usta po czym popatrzył na mnie z wzrokiem pełnym żalu.
-Co ja Ci zrobiłem?! Dlaczego mi to zrobiłaś?! - powiedział po czym wyczerpany opadł w moje ramiona. Przytuliłam jego pokrzywdzone nagie ciało i łza spłynęła także z mojego oka. Zaciskałam zęby ale moje uczucia muszą w końcu wyjść na jaw.
-Wiesz, że powinienem być na ciebie kurewsko zły? - powiedział odchylając głowę żeby spojrzeć w moje oczy po czym znów zatopił się w moich ramionach.
-A nie jesteś? - spytałam zdziwiona. Kto przecież nie byłby zły?
-Szczerze to bym nie umiał ale..- jego śliczny głos przerwało walenie do drzwi. Uh, małpy, goryle czy jak wam tam, odwalcie się!
-Nie ma czasu, jeśli chcesz żyć chodź ze mną.
-Przecież skazałaś mnie na śmierć.
-A przed chwilą Cię uratowałam i teraz też to robię - mówiłam odwiązując sznur i rozwiązując szybko ręce.
Podeszliśmy do okna, ale Lily jest głupia że ten pokój jest na pierwszym piętrze. Skoczyliśmy. Sturlałam się trochę po trawie, ale uciekliśmy. Wzięłam go za rękę a iskierki wyskoczyły z mojego brzucha. Poprowadziłam go w stronę mojego auta. Wsialiśmy jak najszybciej mogłam i odjechaliśmy z piskiem opon.
-Czyli teraz jesteś moim wrogiem czy bohaterką? - powiedział patrząc w moje oczy kiedy ja mogłam tylko czuć, bo byłam skupiona na drodze.
-Jak chcesz, ale tylko Bóg może mnie osądzać. Myślę że nigdy nie będę mogła Ci tego wszystkiego dokładnie wytłumaczyć. - powiedziałam obojętnie.
-Ale właśnie mnie uratowałaś od śmierci wcześniej mnie do tego gówna wkopałaś. Mam prawo żądać wyjaśnień.
-Wiesz, że jesteś wkurwiający?
-A ty seksownie przeklinasz.
-Dobra więc mogę ci powiedzieć tyle, że to wszystko sprawa twojej byłej bliskiej przyjaciółki - Lily
.
-Lily? I co z nią teraz?
- Tego już nie musisz wiedzieć - powiedziałam z myślą, że się odczepi. Ale to Justin Hutcherson i musi wszystko wiedzieć, ugh.
-Zabiłaś ją prawda?- zamurowało mnie, gwałtownie zatrzymałam samochód zjeżdżając na jakich pobliski parking.
-Co powiedziałeś?
-Pytałem, czy ją zabiłaś.- nie spodziewałam się- Kurwa Jen, ufaj mi! Co jest ze mną nie tak, że nie chcesz się przede mną otworzyć?
-Bo to ty miałeś to zrobić przede mną- powiedziałam cicho odwracając głowę w stronę szyby. Nie chciałam z nim o tym rozmawiać, choć tak naprawdę był jedyną osobą z którą mogłam sobie porozmawiać. On mnie znienawidzi. Ma bardzo mocny powód.
-Jeśli mi nie powiesz o co chodzi kiedy policzę do trzech to pocałuję Cię.
- Co?-powiedziałam zdziwiona k. Popatrzyłam na szczerzącego się chłopaka kiedy on powiedział:
-Trzy- przybliżył szybko swoją twarz do mojej i złączył nasze wargi. Nasze usta synchronicznie się poruszały a Justin naparł na mnie jeszcze bardziej. Szybko się odsunęłam, on też oblizując wargi.
-Czyli, że teraz nie muszę ci nic mówić?
- Musisz chyba, że chcesz abym to zrobił ponownie.
-A co jeśli bardzo chce?- popatrzyłam w jego czekoladowe tęczówki.
-I tak musisz mi powiedzieć- powiedział dumny.
-Nic nie muszę.
-Okej, będziemy mieć na to całą noc. Jedź.
-Co? Gdzie?
-Do ciebie, skarbie.
__________________________________________________________
Chyba najbardziej wyczekany rozdział, nie ze względu na treść ale na to ile na niego czekaliście. Jest późno a ja dodaje no cóż. Obiecałam. Bloga odwiesiłam na waszą prośbę, ale macie komentować rozdziały a szczególnie informowani, bo nie informuje was na darmo! Dziękuję, dobranoc.
*OD TERAZ ROZDZIAŁY BĘDĄ POJAWIAŁY SIĘ CO PONIEDZIAŁEK*
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Świetny blog! pisz dalej czekam na następne rozdziały <3
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie http://tough-love-jb.blogspot.com/ <3
Swietne jak zawsze
OdpowiedzUsuń@Bizzle_girl94
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa !! EKSTRA !!! Plis dodawaj już regularnie . PLIS :) Jak coś do tweetera mam : @S_MILE1992
OdpowiedzUsuńZajebisty @CrazyBelieber85
OdpowiedzUsuń